wtorek, 30 stycznia 2018

"Rozśpiewana Historia 2" Część 68


Oświadczyny



***Jade***
- Że co takiego? - wypaliłam zupełnie oszołomiona.

Podeszłam do Nadie w ekspresowym tempie i chwyciłam kartkę. Eleganckim, odręcznym pismem wypisana została wiadomość:

,,Jade Amelio Thirlwall, Najpiękniejsza wśród najpiękniejszych, najsilniejsza wśród najwdzięczniejszych. 
Twe oblicze skruszyło lód, którym skute było me serce. Twe spojrzenie ogrzało me zziębnięte lica. Twój uśmiech obudził we mnie uczucie, którego nigdy przedtem nie doświadczyłem. Twe piękne ciało, o bogini, odcisnęło swe piętno w mej pamięci. 
Słaniam się przed Tobą, o moja Pani. Błagam wszystkich bogów, abym mógł jeszcze raz oddychać tym samym powietrzem, co najpiękniejsza kobieta w tych niezmierzonych wodach. Odliczam dni do naszego ponownego spotkania, bo każdy oddech bez Twojej obecności obok już mnie nie zaspokaja. Nie chcę tak żyć, pragnę oddychać z Tobą, pragnę czuć tylko Ciebie, pragnę otaczać się Twoją wonią już na zawsze. 
Dlatego, o moja perło najcenniejsza, kłaniam się przed Tobą, prosząc o Twoją rękę. Niczego innego na tym świecie nie pragnę, jak posiąść Najpiękniejszą wśród najpięknieszych, najsilniejszą wśród najwdzięczniejszych. 
Jego Najjaśniejsza Wysokość Król Errdiel Alwin Dyffros Morlynn II"


- O Boże - wyjąkałam, czując zawroty głowy.

Zrobiło mi się niedobrze, poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Szybko pobiegłam do łazienki i zwróciłam. Było mi słabo, obraz zupełnie znikł, otaczała mnie ciemność. Czy to był atak paniki? Moim ciałem wstrząsnęły konwulsje i po raz kolejny pochyliłam się nad ubikacją z masy perłowej. Co się właściwie, do cholery, stało?

Ktoś zebrał mi włosy i przytrzymał w górze, gdy mdłości nie ustępowały. Nadie trzymała mi rękę na plecach, zapewniając o swojej obecności.

- Wszystko będzie dobrze, Jadie - powiedziała, ale zamiast jej, usłyszałam głos mamy. 

- Chyba zemdleję - wymamrotałam. 

- Tylko spokojnie. Oddychaj. Już jest dobrze - mówiła łagodnym tonem. 

Następne pół godziny spędziłam w łazience, obawiając się kolejnego napadu mdłości. Nadie zrobiła mi zimny okład na czoło oraz kark. Zawiadomiła również Lori o moim złym samopoczuciu, przez co nie mogłam wziąć udziału w naradzie, która planowana była na wieczór.

- Czy Harry to przeczytał? - spytałam, trzęsącym się głosem. 

- Tak mi się wydaje - odpowiedziała po chwili. 

- Gdzie teraz jest? - zadałam kolejne pytanie. 

Musiał się czuć potwornie... 

- Nie wiem, wyszedł - westchnęła smutno Nadie.

Wyszedł?

***

***Leigh-Anne***
Zamknęłam księgę zaklęć nieco gwałtowniej niż zamierzałam. Nic na temat śpiączki, wybudzania, leczenia. Z jednej strony spodziewałam się tego, ale z drugiej liczyłam, że może los się do mnie uśmiechnie. Niestety, czarownice nie umiały leczyć nawet magią. 

- Hej. - Do sali szpitalnej zajrzał niepewnie Ashton. - Już zbliża się północ. Perrie dzwoniła, mówiła, że nie odbierasz telefonu.

- Oh, wyciszyłam go - przypomniałam sobie, wyciągając urządzenie. - Co chciała?

- Upewnić się, że z wami dobrze. Louis od dawna śpi? - spytał, wskazując głową na Śpiewaka, który pół-leżał na łóżku El, pół-siedział na swoim krześle.

- Od jakiejś godziny. Nie chciałam go budzić, jest wyczerpany - odpowiedziałam, zerkając z troską na przyjaciela.

Ashton przysunął sobie cicho krzesło i usiadł obok mnie. Oboje zapatrzyliśmy się na bladą twarz Eleanor. 

- Piękne, nieprawdaż? - stwierdził z melancholią. - To się nazywa prawdziwa miłość, prawdziwe poświęcenie.

- Tak, masz rację. Nie mogę uwierzyć, że to się musiało przytrafić właśnie im. - Pokręciłam ze smutkiem głową, po czym wbiłam wzrok w palce.

- To zabrzmiało jak poczucie winy - zauważył z zaskoczeniem, przyglądając mi się badawczo.

Zagryzłam wargę, czując gulę w gardle. 

- To mogłabym być ja. Czemu nie mogłam to być ja? - Pytanie skierowałam do pustki. - Wtedy nikt by nie cierpiał.

Myślami wróciłam do pamiętnej nocy, kiedy zdecydowałam się wykonać rytuał. Nie miałam nikogo, oprócz przyjaciółek. Dla Jade zrobiłabym wszystko, nie żałowałabym tego. Nie było osoby, którą tak namacalnie dotknęłaby moja śmierć. Dlaczego zawsze cierpiała osoba, która była tak bardzo potrzebna drugiej, bez której nie mogłaby żyć dalej?

- Leigh, nie mów tak. Nie widzisz, ilu osobom na tobie zależy? - Ashton przysunął się nieco bliżej, a jego spojrzenie wywiercało mi dziurę w brzuchu. 

Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.

- Oczywiście, że widzę. Ale wiem, że po mojej śmierci ruszyliby dalej. Tymczasem, gdy umiera jedna osoba z pary, zabiera ze sobą ogromną część tej drugiej. Rozumiesz, o co mi chodzi? Eleanor ciągnie za sobą Louisa, Louis ciągnie za sobą Eleanor. Jade umiera, umiera i Harry, a także na odwrót. Jestem pewna, że gdyby Pezz coś się stało, Zayn skoczyłby za nią. Niall tonie, Nadie razem z nim. A ja? Gdybym stanęła w płomieniach, spłonęłabym tylko ja, zero dodatkowych, niepotrzebnych ofiar. 

- Nie byłbym tego taki pewien - stwierdził z przekąsem.

- Skąd możesz to wiedzieć? - W końcu podniosłam na niego wzrok. Szukałam odpowiedzi w jego oczach, ale się speszył i odwrócił wzrok.

- Nie wiem, nie sądzisz, że gdzieś tam jest osoba, która na ciebie czeka? - spytał, odwracając głowę w stronę okna. 

Zapatrzyłam się na chwilę w słabo widoczne gwiazdy i dokładnie połowę tarczy księżyca. Piękna noc.

- Może - westchnęłam nieprzekonana. Nie chciałam ciągnąć tego tematu, był zbyt drażliwy. 

Jednak Amor się nie poddawał.

- Naprawdę nie pociesza cię myśl, że gdzieś tam jest twój Przeznaczony? 

- Przeznaczony? - zaśmiałam się cicho, uważając by nie obudzić Louisa. - Nie jestem taką szczęściarą. 

- Doprawdy? - prychnął, uśmiechając się w dziwny sposób pod nosem.

- Ash? Czy ty coś wiesz, o czym ja nie wiem? - spytałam podejrzliwie. 

Amor pobladł nieznacznie.

- Co masz na myśli?

Przełknęłam nerwowo ślinę. Czy... Czy warto robić sobie nadzieję? Czy zniosę ból, który nadejdzie wraz z kolejną porażką? 
Odetchnęłam niespokojnie i zebrałam się w sobie.

- Czy gdzieś jest osoba mi przeznaczona?

- N-nie mogę ci powiedzieć - oznajmił niepewnie.

- Czemu? - oburzyłam się. Chwila, chwila... Czyli taka osoba była?

- Bo... Bo naruszyłbym zasady - stwierdził.

- Zasady? - powtórzyłam sceptycznie. - Harry jakoś nie kierował się żadnymi zasadami. Mów, Ashton.

Skrzywił się.

- Ta osoba prosiła, żebym nie mówił - westchnął w końcu. 

- To nie sprawiedliwie, kto to jest? Chcę wiedzieć! - marudziłam niczym małe dziecko.

Miałam Przeznaczonego. Naprawdę miałam Przeznaczonego. Nie mogłam w to uwierzyć! Czyżby to wyjaśniało moje ciągłe niepowodzenia miłosne? Bo musiałam czekać na tego jedynego?

- To nie takie proste. Ta osoba wie, co czujesz do Nialla i chciała ci dać odrobinę czasu na uporanie się z tym. Tak będzie rozsądniej - powiedział stanowczo.

- Skoro mam Przeznaczonego, to czy kiedykolwiek to, co czułam do Nialla, było prawdziwe? - spytałam, sama gubiąc się w tym wszystkim.

- Oczywiście, że tak. Wszystko, co czujesz, jest prawdziwe. Czasami może ci się tylko wydawać, że jest nieco poważniejsze niż myślisz - rzekł jak na wzorowego Amora przystało. 

- To co mam teraz zrobić? - Oparłam z frustracją głowę o ręce.

Jeszcze nigdy nie byłam taka niecierpliwa! Już się nie mogłam doczekać, aż go spotkam. 

- Poczekaj - zaśmiał się cicho Ashton. - Czas leczy rany, niedługo ta po Niallu zniknie, a wtedy będziesz gotowa.

- Czyli on mnie zna, tak? Jak się dowiedział o mnie? Kiedy z nim rozmawiałeś? Opowiedz mi o nim! - poprosiłam, łapiąc go za rękę.

Coś jakby niewidzialna iskra zsunęła się z mojej dłoni wprost do jego. Było to nadzwyczaj dziwne uczucie, mrowiące, ale w niewytłumaczalny sposób fascynujące. Przedtem coś podobnego zdarzyło się w sklepie. Cofnęłam natychmiast rękę.

- Jejku, przepraszam. Poczułeś to? Chyba magia mi się wymyka z pod kontroli przez to ciągłe zmęczenie. - Posłałam w jego stronę przepraszający uśmiech. 

- Nic się nie stało. To było całkiem... przyjemne - stwierdził z zaskoczeniem. - Jak to zrobiłaś? 

- Nie mam pojęcia, po prostu cię dotknęłam. - Wzruszyłam ramionami i spróbowałam jeszcze raz.

Tym razem znacznie wolniej zbliżyłam swoje palce do jego. Ciepło od razu napłynęło do miejsc, w których się stykaliśmy i zaczęło delikatnie mrowić, nawet pulsować. Byłam tak pochłonięta badaniem tego zjawiska, że nawet nie zauważyłam, kiedy splotłam nasze palce. Działało to jak magnes, przyciągało odczuwalnie, ale nie mocno. Jego skóra była miękka i delikatna w dotyku. Z zaskoczeniem uznałam, że nasze dłonie pasują do siebie perfekcyjnie. 

Poczułam wypieki na twarzy. Powoli uniosłam głowę i napotkałam niepewny wzrok Ashtona, który wpatrywał się we mnie przez cały ten czas. 

- To ty - powiedziałam zaskoczona.

- Mocno rozczarowana? - Uśmiechnął się gorzko.

Zupełnie zaniemówiłam. Starłam się pojąć, jak to się stało, jak się czułam, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam. Wcześniej nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo byłam zbyt zajęta nienawidzeniem Nadie i ukrywaniem swojej aury przed Niallem, ale Ashton zawsze był gdzieś w tle, przyglądając mi się łagodnie. Przed oczami stanęły mi te wszystkie chwile, kiedy był obok, a ja tego nie zauważałam. Przecież wysyłał tyle sygnałów! Te spojrzenia, nieśmiałe uśmiechy, ciągła próba pomocy we wszystkim, co robiłam. A ja, głupia, się nie domyśliłam.

- N-nie, ale... - wydukałam w szoku, lecz dalsza część zdania nie złożyła mi się w całość.

Ashton jako pierwszy zerwał nasz intensywny kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się skromnie.

- Nie zabrzmiało to przekonująco.

- Przepraszam, ja po prostu nie rozumiem - westchnęłam bezradnie. - Myślałam, że jak Amor i osoba mu przeznaczona się spotykają to... No nie wiem, od razu wiedzą, czują to, czy coś.

- Bywa i tak, ale znacznie rzadziej uderza to w nich jak grom z jasnego nieba. Zazwyczaj jest tak, że Amor wie od razu, a Przeznaczona pozostaje w nieświadoma - wytłumaczył, ostrożnie wyciągając swoją dłoń z mojego uścisku.

Poczułam lodowate zimno.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam.

- Już ci mówiłem. Bo nie byłaś gotowa. Chciałem zaczekać. - Wzruszył ramionami.

Wydawał mi się w tym momencie taki nieporadny, onieśmielony do granic możliwości. Zupełne przeciwieństwo pewnego siebie Amora, łamacza serc. Zaskoczyło mnie to, jak złe i nietrafne były te stereotypy. 

- To... piękne - odezwałam się po dłuższej chwili ciszy.

- Co? - zdziwił się i spojrzał na mnie.

- To, że przekładałeś mnie i moje sprawy nad swoje szczęście. Nawet sobie nie wyobrażam, ile silnej woli to od ciebie wymagało. Cierpliwie czekasz na swój moment - oznajmiłam, kładąc ponownie swoją rękę na jego ramieniu.

Tym razem ciepło i przyciąganie było silniejsze. Czy to przychodziło wraz ze świadomością bycia Przeznaczoną? Dziwne.

- Zależy mi na tobie - wyznał, nie patrząc mi w oczy.

- Wiem - zauważyłam z zaskoczeniem. Czułam to. Tylko nie rozumiałam, czemu tak ciągle uciekał ode mnie wzrokiem. - Wstydzisz się mnie?

- Oczywiście, że nie - zaprzeczył szybko, zerkając mi w oczy. - Po prostu mam ogromną ochotę cię teraz pocałować.

- To zrób to - wyszeptałam, nie wiele myśląc.

- A Niall? - spytał z wahaniem.

- Kto taki? - Uśmiechnęłam się.

Nachylił się natychmiast w moją stronę, ale zanim nasze usta się zetknęły, zatrzymał się z wahaniem. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Męczarnią było czekać, aż w końcu mnie pocałuje. Byłam zaskoczona, jak bardzo pragnęłam tego całą sobą. Wtedy Ash się uśmiechnął szeroko i szczerze. Jego gorący oddech omiatał moją twarz.

- Też to czujesz? 

- Zamknij się, Irwin - westchnęłam niemal z bólem. 

Zaśmiał się i przycisnął swoje usta do moich. Ogarnęło mnie najsłodsze, najpiękniejsze, najbardziej intensywne uczucie, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Od razu oplotłam swoje ręce wokół jego szyi i wplotłam palce we włosy. Jego dłonie spoczęły delikatnie na mojej talii i plecach, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. 

- Już nawet się zdrzemnąć na chwilę nie można? - odezwał się nagle głośno Louis.

Odskoczyłam jak oparzona od Ashtona, czując wypieki na twarzy, ale gdy zobaczyłam parszywy uśmieszek Lou, ogarnęła mnie czysta złość.

- Do diabła z tobą.

- Zawsze do usług. - Nie przestawał się szczerzyć. Był z siebie zadziwiająco zadowolony. - Od dzisiaj możecie mnie zwać "Pan-Właściwy-Moment"!
_________________________________________________________

Hej!
Jest tu ktoś jeszcze? ;)

To cooo, jakie imię nadajemy nowej parze? Lashton? Asheigh? Piszcie! 
A jak Wam się podoba Jadiel? (Jade + Errdiel). W jakiś dziwny sposób ciekawi mnie ich relacja :p

N.x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥